Kilka kilometrow na zachod od miasta Ica znalezlismy mala „perelke”, przepiekna oaze Huacachina. Mieszka tam moze ze sto osob – i kilka tysiecy turystow.
Wokol jeziora prowadzi jedna piekna promenada, dojazd mozliwy jest przez jedna jedyna ulice. Wzdluz tych drog stoja, jeden za drugim, hotele, hosele i restauracje.
Oaza jest niewielka, da sie ja okrazyc w 15-20 minut. A naokolo sa wydmy… Nie byle jakie, malutkie wydmy, nie, takie ogromne, imponujace, zapierajace dech w piersiach.
Max mogl zjezdzac z wydm na desce:
Chris i Max wybrali sie jeszcze na szalona przejazdzke buggy po wydmach, na samej gorze. Ja niestety nie moglam – musialam jechac do chiropraktyka w Ice. Dopadlo mnie lumbago, prawie nie moglam sie ruszac. Wizyta byla ciekawa: nikt w gabinecie nie mowil po angielsku i musialam sie dogadac po hiszpansku. I rzeczywiscie mi sie udalo 🙂
Zdjec z samej jazdy chlopakow nie ma – musieli sie mocno trzymac zeby nie wypasc z samochodu.
Na koncu zobaczyli piekny zachod slonca.