Punta del Este w Urugwaju to miejscowosc typowo turystyczna. Latem, czyli nasza zima, spotyka sie tu podobno tzw. smietanka towarzyska poludniowej Ameryki i wszyscy, ktorzy chcieliby do niej nalezec. Teraz, poza sezonem, ulice sa prawie puste, hotele duzo mniej kosztuja, w ogole malo sie dzieje. Chyba ze wlasnie Jose Carreras wystepuje na koncercie – akurat w dniu naszego przyjazdu.
Zwykle meiszka tu ok. 20.000 mieszkancow. Domy, hotele i apartamenty sa przygowotwane dla kilkuset tysiecy gosci. Zima wiekszosc z nich jest zamknieta, niektore sa remontowane.
W miasteczku jest mnostwo wiezowcow – turysci potrzebuja kwater. Wyjatkowo wiele z nich (wiezowcow) jest naprawde ladnych i ciekawych architektonicznie. Poza tym, jezdzac ulicami, znalezlismy wiele pieknych domow. Parki i ogrody sa wypielegnowane. Najpiekniejsza jest jednak plaza! Dluga, szeroka, i o tej porze roku prawie pusta. To w Punta del Este konczy sie Rio de la Plata i zaczyna ocean.

W Punta del Este mozna znalezc ciekawe dziela sztuki. Najbardziej znane to rzezba „La Mano” czylijskiego artysty Mario Irarráza. Powstala w 1981 w ramach pierwszego miedzynarodowego spotkania rzezbiarskiego pod golym niebem i stala sie jednym z symboli Urugwaju.

Koniecznie chcialam zobaczyc „El Canto de las Sirenas”, Spiew Syren, grupe rzezb artystki Lily Perkins. Znalazlam zdjecie syren w magazynie podrozniczym i bardzo mi sie spodobaly. Niestety, zostaly juz tylko dwie. Inne zostale zniszczone przez wiatr, slonce, wode, a moze i przez ludzi. Mowi sie, ze zeglarze kiedys stawiali takie figury jako dar dla syren, aby te swoim kuszacym spiewen nie zwodziliy ich z drogi.

Punta del Este ma ciekawy port jachtowy, piekne widoki na Rio de la Plata i na ocean, latarnie morskie i inne ciakawostki.