Lavalleja

Postanowilismy wybrac sie troche dalej wglab Urugwaju. Przeczytalam gdzies, ze prowincja Lavalleja ze stolica Minas, polozona na polnoc od Punta del Este, jest ciekawa. Nazwa prowicji pochodzi od urugwajskiego rewolucjonisty Juana Antonia Lavalleja, ktory w 1825 byl przywodca tzw. 33 Orientalczykow, zbrojnej grupy walczacej o niepodleglosc kraju.
Rzeczywiscie, po drodze widzielismy piekne krajobrazy, farmy, stada zwierzat, a nawet pare razy prawdziwych gaucho, czyli poludniowoamerykanskich kowbojow. Przy wjezdzie do Minas niespodzianka: biuro turystyczne, otwarte w niedziele. Mila pani mowi tylko po hiszpansku. Poinformowala nas, ze najciekawsze w okolicy sa wodospad Salto del Penitente, ok. 20 km. od miasta, i Villa Serrana, mala turystyczna miejscowosc.

 

Wodospad rzeczywiscie jest ladny, malutki. Ciekawsza jest droga, ktora przez ostatnie kilometry oferuje co i rusz piekne widoki na niziny (jedziemy w gory) i spektakularne kompozycje glazow i skal.

 

Villa Serrana sklada sie prawie tylko z domkow letniskowych i infrastruktury. Jest zima – wiekszosc restauracji jest zamknietych. Znalezlismy dwie otwarte. W jednej czekalismy najpierw 30 Minut na stolik, a potem dalsze 20 na kelnerke. Zrezygnowalismy. W drugiej w ogole nie bylo wolnych miejsc.

Dom letniskowy

Domek letniskowy

Dom z kontenerow – bardzo popularna kontrukcja w Urugwaju

Wkurzeni i glodni postanowilismy wrocic do Minas – w koncu w miescie powinno znalezc sie cos do jedzenia. Ale najpierw hotel. Duzego wyboru nie ma. Najlepszy jest podobno Verdun, niewielki trzygwiazdkowy hotel przy glownym placu. Dostalismy pokoj po calkiem przystepnej cenie, nic specjalnego. Recepjonistka polecila nam restauracje po drugiej stronie placu. Tez nic ciekawego, ale potrawy zjadliwe, a my bylismy juz naprawde glodni. Miasto podobno ma bogata oferte kulturalna. Moze i ma, ale dobrze to ukrywaja. Minas przypomina mi polskie male miasta pod koniec komuny – szaro, smetnie. Szukamy czegokolwiek ladnego, znajdujemy jedynie kosciol. Byle do rana, potem uciekamy.

Kosciol w Minas

Rano mamy problem: samochod nie odpala. Jeszcze gorzej: nie da sie nawet wyciagnac kluczyka. Dzwonimy do wypozyczalni, gdzie mowia nam, ze mamy zadzwonic do pomocy drogowej. Tam pierwsza pani zna tylko hiszpanski, a skad ja mam do cholery wiedziec, jak jej wytlumaczyc ze elektronika w aucie sie zawiesila? Jej kolezanka zna troche angielskiego, hurra, za pol godziny ma ktos do nas dojechac. W czasie rozmowy Chris wysiadl z auta, zeby sprawdzic, jaki dokladnie model samochodu mamy. Przy kolejnym otwarciu drzwi niespodzianka, sygnal, elektronika sie obudzila. Chris przekrecil natychmiast kluczyk –  zaskoczyl! Teraz tylko nie gasic motoru. Dzwonie jeszcze raz do wypozyczalni, ze samochod chodzi i chcemy na razie zobaczyc, czy bedzie ok. Prosze, zeby odwolali pomoc drogowa i ruszamy. Na szczescie auto juz do konca podrozy dzialalo bez zarzutu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *