Nasza pierwsza stacja: Buenos Aires. Miasto kojarzylo mi sie zawsze z tangiem i z Evita Peron. Poza tym malo o nim wiedzialam. Teraz wiem, ze wlasciwie mi sie nie podoba. Wlasciwie – bo sa miejsca, ktore nam sie podobaja. Bo ludzie sa piekni, przyjazni, sympatyczni. Bo tango jest wspaniale, a graffiti tu to dziela sztuki, nie tylko tolerowane, ale chciane. Ale mimo tego, jakos nie ma tego czegos… tego uczucia, ze chcialoby sie tu spedzic wiecej czasu, tygodnie, miesiace, cale zycie.
Pierwszym takim miastem byl dla mnie Krakow. To byla milosc od drugiego wejrzenia. Juz kiedy bylam tam po raz pierwszy, zachwycilam sie. Mialam wtedy 12 lat i w podroz zabral mnie jeden z najwspanialszych facetow na swiecie, moj brat R. Przy drugiej wizycie to juz byla milosc. Myslalam, ze nigdy zadne miasto nie bedzie dla mnie takie jak to. A jednak. Dzis najpiekniejszym, najwspanialszym, najcudowniejszym miastem jest dla mnie Rzym. Od pierwszej chwili wiedzialam, ze gdziekolwiek zycie mnie poniesie, juz na zawsze kawalek mojego serca zostanie wlasnie tam. Ale i inne miasta pokochalam: Londyn, Dublin, Barcelona, Sevilla, Cadiz, …
Buenos Aires niestety do nich nie nalezy. Jest wielkie, mieszka tu prawie 3 miliony ludzi. Jest brudne, chociaz to akurat nie jest wazne kryterium. Jest glosne. Bardzo glosne. I na ulicach, i w autobusach, nawet w restauracjach jest wrzawa, halas. Jest brzydkie. Wlasciwie – bo jest duzo pieknych budynkow. Ale stoja one pomiedzy brzydkimi, zaniedbanymi blokami. Duzo jest domow, ktore kiedys byly sliczne, ale nikt o nie nie dba. Argentyna przetrwala niejeden kryzys, z ostatniego jeszcze nie do konca sie podniosla. Nie ma pieniedzy na renowacje. Chodniki sa niestabilne i dziurawe.
Ale kto wie, jak bedzie niedlugo. Widzielismy duzo budynkow w trakcie remontu. Jedna z najnowszych dzielnic Buenos Aires, Puerto Madero, zbudowana na miejscu dawnego portu, jest bardzo nowoczesna, pelna wiezowcow, muzeow, parkow i sztuki. San Telmo, z rynkiem kolekcjonerskim i pokazami tango w kazda niedziele jest pelne uroku. Kolorowe domy w La Boca sa kiczowate, ale ciekawe, a okolica chyba najbardziej zachowala urok przeszlosci. Nigdzie nie widzielismy tylu restauracji i barow jak w Palermo. I nigdzie tylu stylowych, atrakcyjnych ludzi.
Wiec (tak, wiem ze nie powinno sie tak zaczynac zdania) wlasciwie Buenos Aires nam sie nie podoba. Ale jednak nie do konca. Bo to czy tamto ma jednak swoj urok.
Postaram sie w najblizszych dniach napisac konkretnie o tym, co widzielismy i przezylismy do tej pory.