Amsterdam

Zanim rodzinnie wyruszymy do Ameryki Poludniowej, moja przyjaciołka A. i ja postanowiłysmy jeszcze raz wybrac sie gdzies razem. Moimi faworytami byly Edynburg albo Dublin, ale niestety nie znalazłam dobrego połaczenia lotniczego. Wybierajac sie gdzies na dwa dni, nie chciałysmy spedzac jednego z nich na lotniskach. Wreszcie padło na Amsterdam. Pierwszego dnia lot po 6 rano, drugiego dnia powrot ok. 22ej, czyli idealne wykorzystanie czasu.
Zaraz po wyjsciu z dworca znalazłysmy automat z mapami miasta. Swietny pomysł!

Mapa Amsterdamu w prezencie

Juz w drodze z dworca do hotelu, gdzie chciałysmy zostawic bagaz, zachwyciły nas kanaly („grachten”) i budynki. Stara holenderska architekura jest przepiekna. Wzdłuz kanalow w centrum miasta stoja wysokie kamienice w róznych kolorach i stylach. Wiele z nich ma tuz pod dachem duze haki. Klatki schodowe i schody w tych domach sa waskie, i haki słuzyly i słuza do transportu mebli.

Typowy amsterdamski kanał

Kamienice

Haki do wciagania mebli

Domy nad i na kanale

Na kanałach widzialysmy zacumowane statki mieszkalne, i oczywiscie mnostwo łódek, zarowno prywatnych, jak i tych wozacych turystow. Przejazdzka łodzia to najlepszy sposób na ogladanie kanałow i kamienic.

Łodzie

Juz po kilku godzinach bylo jasne, ze potrzebowałybysmy co najmniej kilku dni, zeby obejrzec wszystko co chcemy. Rozczarowujacy był rynek kwiatowy: prawie w ogole nie było na nim kwiatow. Za to masa nasion, cebulek tulipanow i tulipanowych ozdob. Niestety nie udało nam sie odwiedzic ani muzeum van Gogha, ani Rijksmuseum, ani muzeum filmowego. Mialysmy za mało czasu, a zeby kupic bilety do dwoch pierwszych, musiałybysmy stac kilka godzin w kolejce. Nastepnym razem zadbamy o to na czas i kupimy je w internecie.
Byłysmy za to w Moco Museum i obejrzałysmy wystawe prac brytyskiego artysty streetart Banksy i kilkanascie prac Salvadora Dalí.
W Nieuwe Kirk („Nowy Kosciól”) z XV. wieku, w ktorym odbywały sie koronacje holenderskich monarchow, a ktory teraz słuzy jako miejsce wystaw, obejrzałysmy wystawe „World Press Photo 2017”. Niektore zdjecia były wstrzasajace, pokazujac wojny, zamachy, skutki zanieczyszczenia srodowiska, biede. Wszystkie robiły wrazenie.

Oczywiscie wybrałysmy sie tez do De Wallen – dzielnicy czerwonych latarni. I musze przyznac, ze wiele stojacych w oknach prostytutek too naprawde atrakcyjne kobiety. Ale zdecydowanie nie wszystkie… Zabawne było patrzec na wycieczki małoletnich podrostkow, stojacych przed oknami z „panienkami” i chichoczacymi jak male dzieci, nie wiem czy bardziej z podniecenia czy ze zmieszania.
W tej samej dzielnicy stoi najstarszy budynek Amsterdamu: Oude Kerk („Stary Kosciol”), pochodzacy z XIV. wieku. Był on miedzy innymi kosciołem zeglarzy.

Oude Kerk

Jeden z kilku modeli statków w Oude Kerk

W Amsterdamie jezdzi sporo samochodów, plywa duzo łódek, ale najwiecej jest chyba rowerów. Sa wszedzie, wszedzie parkuja i wszedzie zajmuja miejsca. Ale pół biedy, jak tylko sobie stoja. Gorzej, jesli mieszkancy na nich jezdza. W ogole nie zwracaja uwagi na pieszych, jezdza jak wariaci. Wyobrazam sobie, ze łazacy wszedzie turysci nie ułatwiaja im zycia. Ale mozna przeciez uzyc dzwonka, zamiast gnac na złamanie karku wrzeszczac „you you you!” albo „hey hey hey!”, oczywiscie ani na sekunde nie zwalniajac. Jeszcze nigdzie nie spotkalam tak agresywnych rowerzystow. Z drugiej strony, jeszcze nigdy nie widzialam ich tylu w jednym miescie.

Rower w ulubionym kolorze mojego dziecka

Rowery

Nasza wycieczka skonczyła sie o wiele za wczesnie. W drodze na dworzec miałysmy jeszcze okazje podziwiac piekne budynki, napic sie kawy i poznac nowy znak drogowy:

Obok placu zabaw

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *