W czasie Maxa i mojej podrozy do Polski Chris kupil nasze Round The World Tickets. Teraz wiem, ze naprawde polecimy. Jeszcze 74 dni. 30. maja zaczyna sie nasza przygoda. Wraz z ta swiadomoscia pojawia sie panika: przeciez jeszcze tyle do zrobienia! Wiele spraw jest juz zalatwionych: dom bedzie zamieszkany, z praca wszystko dograne. Prawie wszystkie szczepienia juz mamy, reszte zrobimy przez nastepne dwa tygodnie. Rodzina odwiedzona. Pozegnalna impreza zaplanowana. Ostatnie terminy lekarskie zalatwione. Kwatera w pierwszym celu zarezerwowana.
Ale tyle jeszcze przed nami! Ja musze wymienic paszport. Wszyscy potrzebujemy dodatkowe paszporty, zeby moc odwiedzic rozne niekoniecznie pasujace do siebie miejsca. Musze znalezc tlumacza przysieglego z hiszpanskiego, bo niektore kraje w Ameryce Poludniowej wymagaja potwierdzonego tlumaczenia aktu urodzenia przy wyjezdzie maloletnich. Trzeba dalej uczyc sie hiszpanskiego. Kupic pare ciuchow na tropiki. Max uczy sie dzielnie i przygotowuje do egzaminu. No i generalnie chcialalam schudnac, ale moje Tour de Pologne nie bylo w tym zbyt pomocne… Po prostu nie mam silnej woli, jesli chodzi o jedzenie u moich przyjaciol i rodziny 😉
Ale mamy cel… Mozemy liczyc dni. Za 74 dni moge zawolac jak w piosence z „Evity”: „What’s new, Buenos Aires!”