Lima

O Limie przeczytalam w roznych przewodnikach, ze jest glosna, brudna, brzydka i niebezpieczna. I jest. Do tego jest jeszcze piekna, kreatywna, roznorodna, szybka i ciekawa. Na ulicach jest tlok, masa samochodow o kazdej porze dnia, i kazdy kierowca ma palec przyrosniety do klaksonu. Z naszego hotelu w San Isidro do Pacyfiku bez korkow mozna dojechac w 10 minut, ale zwykle taka wyprawa trwala 40-60 min.
Sa dzielnice – slumsy, gdzie jest brudno i brzydko. W niektore okolice turysci nie powinni sie wybierac. Przed wsiadaniem do taksowek z ulicy ostrzegaja wszyscy – jak sie zle trafi, kierwoca wspolpracuje z bandytami, ktorzy wypuszczaja turystow dopiero, gdy ci poza oddaniem wszystkiego co maja, wyciagna jeszcze wszystkie pieniadze z bankomatu. Od kiedy zaczelismy korzystac z Ubera, taksowek nie uzywamy, wiec przynajmniej ten problem nas nie dotyczyl.
Lima jest piekna. Pisalam juz o graffiti w artystycznej dzielnicy Barranco, w ktorej poza tym jest mnostwo galerii, muzeow, fajnych knajp i masa pieknych domow. Nasz hotel zbajdowal sie w San Isidro, dzielnicy finansow i ambasad. To jak banka mydlana, osobny swiat oderwany od reszty miasta. Ulice sa czysciutkie, zadbane, domy duze i piekne, restauracje bardzo dobre. Nazwy ulic sa wyryte na kamiennych tablicach. Policja i prywatne sluzby ochronne pilnuja porzadku. Wszedzie jest duzo zieleni.



Miedzy San Isidro i Pacyfikiem lezy Milaflores, najbardziej turystyczna okolica Limy. Co krok widac hotele, hostele, biura podrozy, i restauracje z jedzeniem z calego swiata. Brak tu elegancji San Isidro, ale za to jest kolorowo, glosno, ciekawie. Jesli przyjedziemy jeszcze kiedys do Limy, zatrzymamy sie wlasnie w tej dzielnicy. Albo w Barranco.

Droga z San Isidro do oceanu provadzi przez Av. Arequipa, jedna z glownych ulic Limy. Przez srodek tej ulicy biegnie szeroki pas dla pieszych i rowerzystow, z drzewami i lawkami. Po obu stronach stoja przepiekne domy i wille. Niektore z nich sa w trakcie remontu, niektorym juz zaden remont nie pomoze, ale wiekszosc robi duze wrazenie.

Po kilkugodzinnym (!) marszu  – zbaczalismy pare razy, zeby obejrzec to i owo – doszlismy do morza. Niestety, zima nad Lima prawie zawsze wisi mgla i widok nie jest idealny, ale i tak nam sie podobalo.

W historycznym centrum Limy czulismy sie jak w Europie. Gdyby nie peruanskie flagi co kilka krokow, moglo to by byc wszedzie. Piekne budynki, przede wszystkim koscioly, stoja przy waskich ulicach prowadzacych do Plaza Mayoer de Lima, glownego placu. Okalaja go imponujace i wspaniale budowle: katedra, muzea i palace. Katedra nie za bardzo nam sie podobala. Architektonicznie ciekawsze jest muzeum przy katedrze. Interesujacy jest grobowiec Francisco Pizarro – hiszpanskiego konwistadora, ktory podbil panstwo Inkow i zalozyl Lime. Od kiedy Max poznal historie Inkow i Peru, nie bardzo lubi Hiszpanow… I nie pomaga nawet przypominanie mu, ze to naprawde bylo bardzo, bardzo dawno temu…